sobota, 15 października 2016

4 tygodnie


 Dokładnie w sobotę, 4 tygodnie temu postawiłam swoją stopę na nowym lądzie i rozpoczęłam swoje nowe życie. Czy przystosowałam się już do tego? Nie do końca. Po pierwsze nawet nie wiem, kiedy ten miesiąc przeleciał. Odkąd zaczęłam uczelnię, pracę i zajęcia dodatkowe, nie mam prawie w ogóle czasu żeby spokojnie usiąść, odpocząć pomyśleć, ale czuję, że powoli przyzwyczajam się do nowej codzienności. Nauczyłam się już patrzeć w odpowiednią stronę, przechodząc przez ulicę, chociaż nadal mój mózg nie chce dać za wygraną i często dla upewnienia się czy na pewno z drugiej strony nic nie jedzie, patrzę w prawo i w lewo.
Czy zaczęłam myśleć po angielsku? Czasami mi się zdarza, ale zdecydowanie nadal dominuje język polski. Podczas rozmowy z kimś cały czas mam momenty, że chcę wtrącić coś po polsku. Najgorsze są rozmowy w dużych grupach, gdzie wszyscy nawzajem się przekrzykują, a ja zanim zdążę przetworzyć to co usłyszałam i przemyśleć to, co mogłabym powiedzieć, rozmowa schodzi na inny temat, więc zdecydowanie bardziej wolę przebywać z jedną czy dwoma osobami w tym samym czasie.

Na zajęciach jest już coraz lepiej. Nauczyłam się tutejszego systemu pracy, wiem, kiedy trzeba prezentację wydrukować, a kiedy wystarczy przyjść z laptopem. W piątek miałam pierwsze praktyczne zajęcia, na których uczyliśmy się technik masażu łydki, ścięgna udowego i mięśnia czworogłowy. Bycie „modelem” to zdecydowanie najprzyjemniejsza część tych zajęć.

Coraz lepiej też odnajduję się na kampusie. Zajęcia mamy co tydzień w tych samych salach, więc już bez mapy, bez oglądania znaków potrafię trafić na miejsce. Lokalne sklepy i supermarkety też już nie są zagadką. Potrafię zrobić zakupy w 5 minut, wiem, w której alejce, co się znajduje, w którym sklepie co jest tańsze, a gdzie smaczniejsze. Czasami lepiej zainwestować trochę więcej i zjeść coś porządnego, bo sos do spaghetti za 30p smakuje bardziej jak sok pomidorowy rozcieńczony z wodą, a nie jak „oryginalny włoski sos z prawdziwych pomidorów” jak zapewnia producent.

Jutro od samego rana jadę do Londynu zobaczyć się z mamą. 20 minut pociągiem i będę na miejscu. To prawie jak w Poznaniu z mojego domu do centrum miasta. Szkoda tylko, że ceny biletów nie są porównywalne.

Jeśli chcecie być na bieżąco ze wszystkimi postami, koniecznie zacznijcie obserwować moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/studentkanawyspach/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz